"Oko" obok takich pozycji, jak "Ju-on" czy "Ringu" należał do fali azjatyckich horrorów, które wprowadziły sporo świeżości do współczesnego kina grozy na świecie.
Obraz braci Pang opowiada historię niewidomej kobiety, która po przeszczepie rogówek i odzyskaniu wzroku, zaczyna widzieć nieco więcej niż mogłaby chcieć. Pierwsza godzina filmu wypada naprawdę bardzo dobrze - umiejętne operowanie suspensem, świetna kompozycja kadrów i zgrabna muzyka potrafią z powodzeniem przyprawić widza o gęsią skórkę. Niestety w pewnym momencie atmosfera tejże historii zaczyna niebezpiecznie dryfować w stronę dramatu obyczajowego dość wątpliwych lotów. Wtedy też nawarstwiają się szkopuły realizacyjne, dostajemy przesyt nie najlepszych efektów specjalnych, a cała opowieść sprawia wrażenie spuentowanej na siłę.
Choć finisz "Oka" pozostawia po sobie niesmak, i tak pierwowzór z Hongkongu bije na głowę karykaturę z Jessicą Albą. Zagwozdką, która zaprzątała moją głowę podczas napisów końcowych było jednak pytanie: "ciekawe, jak zrobiliby to Japończycy?...".